W nocy z 19 na 20 marca dziesięcioletni Stanisław (gazeta podaje, że był ośmiolatkiem) miał nadzorować i uzupełniać kosz, z którego równomiernie spadały ziarna między koła młyńskie. Niestety, około trzeciej nad ranem Staszek w trakcie nużącej pracy zasnął. Pusty kosz w pewnym momencie przestał podawać ziarno i kamienie tarły jeden o drugi. Iskry, które powstawały w trakcie tarcia dosięgły kosza i w młynie rozgorzał pożar, który w krótkim czasie zajął przylegający dom, szopę i stajnię.
Wiemy, że wówczas Koniówka nie dysponowała środkami gaśniczymi, a Ochotnicza Straż Pożarna zaczęła się organizować dopiero na początku XX stulecia, jednak znalazł się ktoś sprawnie zarządzający akcją. Niejaki Józef Nejc, żandarm przebywający w Koniówce szybko rozpoznał niebezpieczeństwo, wszczął alarm i zorganizował pomoc. Niestety, straty okazały się zbyt duże, być może ze względu na brak sprzętu i szalejącą tej nocy wichurę. Obok Staszka, który zasnął w młynie, w płomieniach zginął także jego młodszy o pięć lat brat Jan.
Całkiem możliwe, że tragedia w zagrodzie Matejów przyczyniła się do pierwszych rozmów o konieczności powołania, na wzór straży pożarnej w Podczerwonem takiej samej w Koniówce.
Wiemy, że na przełomie XIX i XX wieku odbywały się pertraktacje dotyczące przeprowadzenia linii kolejowej Zakopane - Sucha Hora lub Nowy Targ - Sucha Hora. Decyzja objęła drugi wariant, który przyniósł pewne dochody mieszkańcom Koniówki. Gromada postanowiła przeznaczyć otrzymane środki na zakup pierwszej sikawki. Za pozostałe pieniądze w 1903 kupiono w Wiedniu kolejną, która do dziś jest jednym z najstarszych eksponatów strażackich na Podhalu.
Ochotnicza Straż Pożarna w Koniówce została powołana do życia w 1929 roku.
Oryginalny tekst z "Neuigkeits-Welt-Blatt" z 25 marca 1897 poniżej.
Zwei Kinder verbrannt
Am 20. d. M. um 03:15 Uhr Früh ist bei dem Mühlenbesitzer Andreas Mateja in Koniowka (Neumarkter Bezirk) ein Feuer ausgebrochen, wobei leider zwei Kinder im Alter von 4 und 8 Jahren dem gefräßigen Element zum Opfer gefallen sind.
Das Feuer entstand auf folgende Weise. Der ältere Sohn des Mateja war während der Abwesenheit seiner Eltern mit Mahlen beschäftigt; hiebei schlief er ein und unterließ es, den sogenannten „Korb“ mit Getreide zu füllen, so daß sich derselbe gänzlich leerte; in Folge dessen sprühten die Mühlsteine Funken, wodurch der knapp an den Steinen angebrachte Korb Feuer fing. Im Nu stand das ganze Mühlgebäude, die an dasselbe unmittelbar anstoßende Wohnung, dann eine Scheuer und Stallung, in welch‘ leßterer einige Stück Rindvieh enstallirt waren, in hellen Flammen.
Es mag auch nicht unerwähnt bleiben, daß das Feuer durch den sich plötzlich erhobenen Sturmwind angefacht wurde; nur beim raschen und aufopfernden Eingreifen der Ortsbewohner unter umsichtiger Leitung – es besteht in diesem Orte keine Feuerwehr – der Gendarmen Herrn Josef Nejc ist es zuzuschreiben, daß der Brand, der sich sehr leicht hätte weiterverbreiten können, nicht größere Dimensionen angenommen hat. Leider konnten die Bemühungen des wackeren Gendarmen, dem, sowie den Ortsinsassen der wärmste Dank gebührt, nicht verhindern, daß die eingangs erwähnten Kinder den Flammen zur Beute wurden.
Bogusław Zięba, Koniówka 10.02.2021