AMERYKANIE W KONIÓWCE - Koniówka

Szukaj
Przejdź do treści

Menu główne:

AMERYKANIE W KONIÓWCE

Aktualizacje > 2019-2020
Nie pisałem o tym wcześniej, choć powinienem to już zrobić w zeszłym roku. Około 20 września 2019 otrzymałem maila z Węgier. Najpierw chciałem tą wiadomość zignorować, ale zaintrygowało mnie nazwisko, które padło na początku tekstu. Węgierka pisała po angielsku o Robsonie i kobiecie z USA, która chce się ze mną skontaktować. Pomyślałem - Robson i wiadomość bezpośrednio do mnie musi mieć do czynienia z rozbitym 13 września 1944 roku bombowcem. Faktycznie, dalsza część wiadomości wyjaśnia motywy jej napisania.
Organizacja
Eszter Bokros, Węgierka pisze, że jest pilotem wycieczki ze Stanów Zjednoczonych, która aktualnie znajduje się w Budapeszcie. Wśród uczestników tejże wycieczki jest siostrzenica Everette’a Robsona, pilota Latającej Fortecy rozbitej na śtrece. Nazywa się Carla Holloway, podróżuje wraz z mężem Kenem i chciałaby się ze mną spotkać w Krakowie, gdzie dotrą za kilka dni. Niestety, czas był zbyt krótki, bym mógł zorganizować wyjazd z Wiednia do Krakowa. Zaproponowałem więc, żeby mimo wszystko bratanica Robsona wybrała się do Koniówki, gdzie są pamiątki po jej wuju i załodze B 17 44-6412. Z mojej strony postarałem się przygotować wszystko telefonicznie kontaktując się z komendantem OSP Koniówka Józefem Ziębą (Jantkowym).
Wycieczka dotarła pod remizę strażacką w Koniówce 27 września. Józek czekał już wcześniej, jako że Eszter kontaktowała się z nim przez telefon przed wyjazdem z Krakowa. Z relacji mieszkańców wiem, że udostępniona jej została izba pamięci na remizie strażackiej, gdzie przejrzała wystawione dokumenty i eksponaty powiązane z rozbitym 13 września 1944 roku samolotem. Resztę przekazał nam Paul Gipe w artykule pt. “NR 44-4612: One of the Ones that Didn’t Make it Home” z 30 września na stronie wind-works.org, do którego pozwolę się odnieść poniżej.

Miejsce, o którym nie piszą przewodniki
Amerykanie lubią zaplanowane przygody, ale znani są także ze spontaniczności, dlatego dzięki kilkugodzinnej luce w programie, marzeniom Carli i podpowiedzi kierownictwa wyprawy zdecydowali się poznać nieco innej Polski - tej spoza przewodników i opisów książkowych. Dla Paula Gipe’a Koniówka wydała się miejscem bardzo spokojnym, prawie zapomnianym i godna uwagi tylko przez dwie rzeczy. Pierwsza to, że leży na totalnej równinie między Tatrami i Pasmem Babiogórskim, a druga to rozbity bombowiec amerykański. Sugeruje nawet, że wypadek w 1944 roku mógł być dla wioski najbardziej znaczącym wydarzeniem od najazdu Tatarów. Nie wie, że Tatarzy najprawdopodobniej tu nie doszli, gdyby jednak, to nie było tu jeszcze wtedy naszych przodków. Cieszy się jednak, że mieszkańcy nie zapomnieli o strąconej Latającej Fortecy. Pisze o gablocie nawiązującej do samolotu i jego załogi na murze remizy OSP, o Izbie Pamięci wewnątrz budynku i wrażeniu, jakie te rzeczy wywarły na Carli Holloway i pozostałych uczestnikach wycieczki.
Wyjazd do Koniówki nie był planowany, jedynie Carla chciała wraz z mężem wypożyczyć samochód w Krakowie i wybrać się w poszukiwaniu śladów wuja Everette’a. Jednak czas naglił, więc organizator wycieczki wpadł na inny pomysł i zaproponował korektę planu wycieczki zamieszczając Koniówkę jako stację pośrednią w dalszej realizacji planu. I tak cały autobus ruszył do miejsca, gdzie przechowywano pamiątki po załodze porucznika Robsona.

Emocje
Paul Gipe streścił w kilku wierszach książkę “Blechhammer” i zrelacjonowane w niej przygody lotników. Następnie przeszedł do opisu emocji, które zawładnęły grupą Amerykanów, kiedy autobus zatrzymał się na placu przed remizą OSP w Koniówce. Najpierw gablota na zewnątrz remizy, potem Izba Pamięci, część kadłuba Latającej Fortecy i ręce Carli delikatnie muskające jego poszycie, wreszcie widok z okna na miejsce, gdzie ta rozbiła się w 1944 roku zaabsorbowały Amerykanów na tyle, by w kompletnej ciszy i z zapartym tchem brać z chwili jak najwięcej. W milczeniu przechodzili kilkadziesiąt lat wstecz, gdy nad Koniówką rozgrywał się dramat pilota i jego maszyny. Porucznik Robson opuścił samolot jako ostatni i lądował na spadochronie nad rzeką przy Cornym Brzegu. Uczestnicy wycieczki oglądali eksponaty z wraku samolotu, zdjęcia archiwalne, modele ustawione na stole i, zdawało się, że czytali przedstawione w języku polskim życiorysy załogi. Atmosfera była nad wyraz podniosła. Paul zauważył, że klimat, który w tym momencie nimi zawładnął mógł mieć coś ze świętości, a Izbę Pamięci porównał do kaplicy lub małej świątyni. Dla Carli Holloway był to jeden z najbardziej znaczących dni w życiu - przyznała nieco później. Przybyła do Koniówki 27 września 2019, dokładnie 75 lat po aresztowaniu wujka przez Niemców. Chciała koniecznie tu być i połączyć się z nim po raz kolejny dotykając części samolotu, którym dowodził.
Gdy Amerykanie wsiadali na powrót do autobusu, żaden z nich nie żałował zmiany planów podróży, a gdy emocje opadły i grupa zbierała się do odjazdu, nagle na miejscu pojawiła się, jak to Paul określił - babuszka - Maria Sroka (Husarowa), która ujęła ich historią opowiadaną z niesamowitym przejęciem popartym energiczną gestykulacją. Oczywiście nic nie rozumieli, ale byli przekonani, że opowiada im historię samolotu, który spadł nagle z nieba przed wielu laty.
Oryginalny tekst Paula Gipe'a zamieściłem pod Wind-Works 30.09.2019

Bogusław Zięba, Koniówka 22.12.2020

Kontakt:
abeiz@gmx.net
©
koniowka.info
 
Copyright 2015. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego