Druga linia Liszków wywodzi się z Czarnego Dunajca i wymienia Jana, jako pierwszego przedstawiciela rodu w Koniówce. Jan pojawił się tutaj w drugiej połowie XIX wieku z żoną Teresą pochodzącą z Lieska na Słowacji, którą poślubił w Stanach Zjednoczonych. Małżeństwo przeznaczyło zarobione za oceanem pieniądze na zakup ziemi w Koniówce. Prawdopodobnie w USA lub też na Słowacji, z racji wykonywanej pracy przylgnął do Jana przydomek Troc, który od początku pobytu w Koniówce wyróżniał go od starszego rodu Liszków.
Obie gałęzie Liszków nie przetrwały chwili czasu i w zasadzie w drugim pokoleniu zaczęły się wykruszać, a ostatni przedstawiciel nazwiska w linii czarnodunajeckiej nie pozostawił po sobie żadnych spadkobierców. Większą moc przetrwania wykazywały kobiety, które tradycje rodzinne wniosły do rodzin Bafiów i Sęków.
Głównym zajęciem obu rodów była praca w polu i murarstwo. Wspomniany ostatni przedstawiciel linii czarnodunajeckiej, Franciszek Liszka - chłop o tęgiej posturze, był także dzwonnikiem, dyżurnym woźnicą OSP i pierwszym operatorem telefonicznym w Koniówce.
Dla wyjaśnienia - łącze telefoniczne w postaci czerwonej, zamykanej na klucz skrzynki, do której słuchawkę i korbkę (nie było tarczy ani klawiatury) miał operator, do połowy lat siedemdziesiątych XX wieku znajdowało się na słupie telegraficznym przy głównej drodze między budynkiem straży i szkołą. Drugie, rezerwowe umieszczone było na słupie za sklepem na kamieńcu. Łącze wykorzystywano przeważnie w razie pożaru lub koniecznego kontaktu z weterynarzem, później także z lekarzem.
Franciszek, zwany przez młodzież “sfokiem” był także jej “postrachem”. Kilka pokoleń pamięta jego “pódź tu do kanioka” i udawanie pogoni za niesfornymi dziećmi. Oczywiście wszyscy wiedzieli, że traktował to jako zabawę i nikomu nic nie zrobi, ale każdy w pierwszym odruchu uciekał kilka kroków.
Bogusław Zięba, Koniówka 07.07.2013