Szlak bojowy dla obu braci rozpoczął się w maju przemarszem w okolice Rudnika nad Sanem, gdzie pułk odbył chrzest bojowy w wygranej bitwie pozycyjnej przeciw Rosjanom pod Gorlicami. Następnie, w trakcie jednej z trzech ofensyw prowadzonych przez armię niemiecko-austriacką, pułk przemieścił się w czerwcu na wschód do Łucka nad rzeką Styr po drodze tocząc bitwę pod Piskorowicami.
Po dwóch wygranych bitwach, pułk skierowany został z Łucka do Czernowic na Ukrainie, by do marca 1916 roku wyleczyć rany i uzupełnić ubytki. Od marca do czerwca pułk stacjonował w Zaleszczykach nad Dniestrem, gdzie już w sierpniu zmuszony był ustąpić rosyjskiej ofensywie Brusiłowa i wycofać się do obwodu iwanofrankiwskiego. Tu pułk Józefa i Andrzeja pozostał do kwietnia 1917 roku w pogotowiu bojowym, czekając na ponowne uzupełnienia po dotkliwych stratach i biorąc udział tylko w nielicznych potyczkach.
Pod koniec kwietnia armia cesarska zorganizowała przerzut pułku na front włoski, gdzie od maja do października 1917 roku trwały walki o pas nad rzeką Isonzo (pl. Socza). W sumie w tym czasie stoczono 12 bitew, a przedostatnia, między 19 sierpnia i 12 września, okazała się tragiczną dla rodziny Lejów. Wtedy powalony został przez szrapnel, strzelec Józef Leja.
Śmierć
Nie zmarł od razu. Z rozerwanymi wnętrznościami, przytomny, został przetransportowany do lazaretu, by tam ostatecznie pożegnać się z młodszym bratem i prosić go o opiekę nad żoną i córką, której nigdy nie przyszło mu zobaczyć. Zmarł 17 września w lazarecie.
Andrzej wrócił do Koniówki, ożenił się z wdową po swoim bracie i zaadoptował jego córkę Agnieszkę. Miał już dość wojny i wykorzystał okres osłabienia i rozpadu armii austriackiej uciekając do domu. Inni, korzystający ze sposobności, czynili podobnie lub pędzili do nowo tworzonych przez Piłsudskiego Legionów.
Strzelec Józef Leja został pochowany 20 września 1917 roku na cmentarzu wojskowym w Otlicy, małej miejscowości w obrębie Gorica na terenie dzisiejszej Słowenii w grobie pod numerem 342. Mały cmentarz wojskowy z Wielkiej Wojny i grób 342 przetrwały tylko do następnego konfliktu światowego. Faszyści włoscy w okresie od 1940 do 1945 chowali tu swoich żołnierzy nie zważając na poległych w I wojnie. Groby były rozkopywane, wrzucano do nich nowe ciała i zasypywano ziemią zmieszaną ze szczątkami żołnierzy z walk nad Isonzo.
Powyższe dane pochodzą z archiwum austriackiego w Wiedniu i rozmowy z proboszczem Kobalem w Otlicy, który twierdzi, że archiwum miasta Nova Gorica może dysponować bardziej dokładnymi informacjami dotyczącymi cmentarza wojskowego w Otlicy.
Bogusław Zięba, Koniówka 17.09.2017